Tak sobie myślę. "ŁOJESU, jaki głupi blogasek założyłam" Tytuł po angielsku, adres po angielsku, a tekst po polsku. BULLSHIT.
I jeszcze wplątywanie angielskich słów - holy crap!
Okej, pomijając to, lubię zakładać nowe blogi. Serio. Zaczynać te głupie pierwsze posty X raz, po to, by ujrzeć pustkę pod komciami, zamknąć go, a później znów założyć nowy. Rutyna jest taka magiczna, h-ej!
A teraz wyjaśnienia dlaczego tak-może-być i w tym przypadku. Bo lubię pisać posty o bzdurach. O rzeczach, które nikogo nie obchodzą. Nie lubię wpychać reklam swojego zadupiastego bloga wszędzie-gdzie-da-się, a zamiast tego piszę długie wyczerpujące komciaszki, których i tak nikt nie czyta. In life is all possible - Nolife is life!
Dobra, a teraz konkrety na czym to badziewiostwo (lubię wymyślać nowe słowa bardzo) będzie w zasadzie polegać. W sumie nie wiem dokładnie jaki będzie miało sens - jakby tak się głębiej zastanowić, co w życiu ma jakikolwiek sens? Lel, nafing. Żyję, by żyć, pozdrawiam również wszystkie ambitne osoby!
Wiem, odchodzę od tematu. Lubię odchodzić od tematu. Pisać tak nieplanowanie, spontanicznie, o dupie Maryni, hejoł - czy ja tego wlaśnie nie robię? Okej, wracamy do głównego wątku...
Tak, jak już pisałam (mówiłam brzmi tak niekonwencjonalnie źle!), blog będzie generalnie przemyśleniowy. Moje opinie na różne tematy, trochę lolkontentów i ogólnie pisania, jakie to moje życie jest nudne i hypsterskie.
Tak, skończyłam. Wstawiam sobie jelenioszka na końcóweczkę, byście nie odeszli ode mnie tak szybko - magia przyciągania na jelenieły, wiecie, te sprawy.